Dodatnie i ujemne plusy nauki zdalnej subiektywnym okiem nauczyciela

Plusy i minusy edukacji zdalnej

Polskie szkoły świecą pustkami już niemal dwa miesiące. Nauka na odległość zdaje się ciągnąć bez końca, a jednak wakacje majaczą na horyzoncie czasu jakoś szybciej niż zwykle. Przyznam szczerze, że czekam na nie z dużym utęsknieniem i już wypatruję momentu, kiedy cała społeczność szkolna będzie mogła odetchnąć z ulgą.

            Powszechna nauka na odległość jest dla globalnej edukacji czymś zupełnie nowym i od początku było oczywiste, że będzie stanowiła nie lada wyzwanie dla uczniów, nauczycieli i rodziców. Dla wielu okazała się doświadczeniem trudnym i frustrującym, dla innych oczyszczającym i inspirującym. Zaryzykuję jednak twierdzenie, że wszyscy mają już jej dość.

            Zanim więc rok szkolny się skończy (a wraz z nim, mam nadzieję, nauka zdalna), a uczniowie i nauczyciele udadzą się na zasłużony odpoczynek, pozwolę sobie na subiektywne podsumowanie jednego z najtrudniejszych okresów w mojej niedługiej karierze zawodowej.

PLUSY

  1. Okres nauki zdalnej niewątpliwie przyczynił się do wzrostu moich kompetencji w zakresie technik informacyjno-komunikacyjnych. O ile przed kwarantanną byłem skłonny zakładać, że rozmaitych narzędzi i platform internetowych potrzebuję w dość ograniczonym zakresie (nie muszę dodawać, że z brakiem potrzeby szedł pod rękę brak umiejętności), to obecnie trudno mi wyobrazić sobie powrót
    do świata, w którym w swojej pracy nie będę korzystał z Google Classroom, Zooma, WhatsAppa, YouTube’a, Google Arts&Culture i wielu innych!
  2. Społeczna kwarantanna dała mi czas, aby podciągnąć się w sztuce planowania i organizacji procesu edukacyjnego moich uczniów. Dzięki rozmaitym lekturom i narzędziom internetowym udało mi się zaprojektować i wdrożyć uporządkowany system nauczania języka polskiego na odległość, w którym uczeń i jego rodzic mogą swobodnie nawigować bez mojej pomocy. Chciałbym wykorzystać to  doświadczenie w przyszłym roku szkolnym, łącząc dotychczasowe rozwiązania stosowane w nauce stacjonarnej z tymi nowo wypracowanymi.
  3. Praca zdalna dała moim uczniom niepowtarzalną okazję, aby po raz pierwszy w swojej karierze pracowali NAPRAWDĘ samodzielnie. Musieli przecież bez mojej pomocy rozpocząć dzień nauki, zmotywować się do działania, zarządzić własnym czasem, zaplanować zadania, kontrolować postępy i, co najważniejsze, wziąć odpowiedzialność za efekty uczenia się. Moją rolą w tym procesie było mentorowanie, tłumaczenie niejasności, podsuwanie rozwiązań i, co najważniejsze, podtrzymywanie relacji z dziećmi. Trudno sobie wyobrazić bardziej nowoczesne podejście do uczenia się i nauczania!

MINUSY

  1. Dwa miesiące zdalnej pracy z uczniami dobitnie uświadomiły mi, że bycie nauczycielem na odległość zdecydowanie nie jest moim żywiołem. Odczułem na własnej skórze, że to, co często przedstawia się jako meritum szkoły, czyli przekazywanie i egzekwowanie wiedzy, jest dla mnie czymś martwym i kompletnie pozbawionym sensu, jeśli zabraknie takich elementów, jak codzienny bezpośredni kontakt z uczniami, praca w grupie, czy dyskusje na tematy poważne i błahe – jednym słowem, jeśli zabraknie w tym wszystkim życia. 
  2. Trudno powiedzieć, w jakim stanie psychicznym i „naukowym” zastanę swoich uczniów, kiedy wszyscy wrócimy do szkoły. Mam świadomość, że nie wszystkie dzieci dobrze zafunkcjonowały w systemie nauki zdalnej. Jedne nie pojawiają się na wideokonferencjach, drugie nie pracują systematycznie, inne oddają prace ściągnięte z Internetu lub redagowane przez rodziców czy rodzeństwo. Nie wiem, jaki odsetek materiału uczniowie RZECZYWIŚCIE opanują, a co jest pozorem. Boję się, że we wrześniu każde dziecko będzie startować w innym punkcie, a niektórzy będą mieli zaległości, których nie będę w stanie prędko wykryć.
  3. Najbardziej frustrującym aspektem pracy na odległość jest dla mnie bez wątpienia konieczność egzekwowania wiedzy i oceniania moich podopiecznych. Społeczna kwarantanna jest dla uczniów trudnym i wymagającym doświadczeniem. Jako wychowawca i nauczyciel z bólem serca obserwuję więc społeczną presję (ze strony tak rządzących, jak rodziców), by w tym postawionym na głowie okresie „realizować podstawę programową”, „prowadzić regularne ocenianie bieżące” i „sygnalizować mailowo każde uchybienie w pracy dziecka”. Jakby trudności i niedogodności związanych z izolacją i nauką zdalną było mało! A mogłoby być tak pięknie… Praca na odległość stwarza tyle okazji do odkrywania i pogłębiania pasji, uczenia się we własnym rytmie i według własnych potrzeb, nabrania poczucia bycia podmiotem, a nie przedmiotem edukacji… Tymczasem bawimy się
    w ocenianie.

Jak wszystko na świecie, także i nauczanie zdalne w okresie pandemii ma swoje blaski i cienie. W tym miejscu chciałbym odejść jednak od relatywizmu i powiedzieć po prostu: NIECH NAUCZANIE NA ODLEGŁOŚĆ JUŻ SIĘ SKOŃCZY. Tego Państwu i sobie życzę!

Kacper Owiński