Bajkoterapia jest metodą, która pomaga młodym czytelnikom w przezwyciężaniu lęków, które mogą pojawić się w różnych momentach ich życia. Trudną sytuacją dla dziecka może być zmiana jego sytuacji, kiedy choćby idzie pierwszy raz do przedszkola lub gdy w domu pojawia się rodzeństwo. Mogą też zaistnieć okoliczności, w których dziecko odczuwa lęk, na przykład lęk w ciemności lub kiedy jego mama wychodzi z domu. Bajkoterapia jest jedną z metod, która może pomóc dziecku spojrzeć na jego problem z innej strony. W takiej bajce pojawia się bohater, którym może być np. ulubiona zabawka lub postać bajkowa. Ważne, aby dziecko mogło się z nim zidentyfikować. Bohater bajki terapeutycznej znajduje się w podobnym stanie co dziecko, odczuwa podobny lęk, a w trakcie bajki uczy dziecko radzić sobie z daną trudnością. Dziecko ma szansę pomyśleć: „mój bohater sobie poradził, więc ja też spróbuję”. Poprzez bajkę uczy się rozumieć swoje uczucia. Bajka terapeutyczna może sprawić, że dziecko zacznie rozumieć świat i przestanie się czuć samotne.
Jako przykład bajki terapeutycznej zachęcam do przeczytania bajki mojego autorstwa, która została napisana dla mojej bratanicy tuż przed przyjściem na świat jej braciszka.
Lusia była małą złotowłosą dziewczynką. Mieszkała w domu z mamusią i tatusiem. Czasami jeździła z nimi nad morze oraz w odwiedziny do swoich dziadków, którzy mieszkali za miastem. Pewnej słonecznej niedzieli mała Lusia siedziała przy stole z rodzicami, mamą Alą i tatą Tymonem. Mama upiekła pyszne ciasto z truskawkami, jej ulubione! Oblizywała się ze smakiem i patrzyła, jak mama nakłada jej kawałek z wielką truskawką na górze.
– Lusiu, smacznego! To twoje ulubione ciasto! – powiedziała mama.
– Mniam! Mniam! – mlasnęła z rozkoszą Lusia i zabrała się za pałaszowanie. Tak bardzo jej smakowało, że prawie zapomniała o całym świecie! Nagle usłyszała, jak tata powiedział:
– Myślałem już, gdzie mogłoby stać łóżeczko. Postawimy je przy oknie.
– Czy dziadek będzie z nami mieszkał? – spytała Lusia.
Rodzice się roześmiali.
– Nie, to łóżeczko dla twojego braciszka – wyjaśnił tata.
Lusia zaczęła się zastanawiać, jak to będzie, gdy pojawi się braciszek.
Gdy minął dzień i Lusia kładła się spać, wciąż myślała o braciszku. Gdy tata skończył czytać bajkę i powiedzieli
sobie dobranoc, w głowie Lusi nadal wirowało tysiąc pytań: jak będzie wyglądał braciszek? czy będzie taki duży, jak ja? czy będzie lubił wygłupy i zjeżdżanie na zjeżdżalni? W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy będzie musiała dzielić się z nim zabawkami i czy rodzice nadal będą ją kochać. Lusia poczuła się niepewnie. Wtedy zza barierki łóżka wyjrzał jej przyjaciel Małpiszon.
– Wyglądasz, jakby cię coś martwiło, Lusiu…
– Rodzice mówią, że będę mieć braciszka. Bardzo się cieszę, bo wreszcie będę mieć z kim się bawić. Ale nie wiem też, jak to do końca będzie, jak on z nami zamieszka…
– Braciszek? Wspaniała wiadomość! Bóbr Bolek kiedyś był w takiej samej sytuacji! Bobrza mama była w ciąży, a potem pojechała na kilka dni do szpitala i wróciła już z małym bobrzątkiem Bobrusiem! Zresztą zawołam go, to sam ci wszystko opowie.
Małpiszon zniknął i po chwili pojawił się z powrotem z bobrem Bolkiem.
– Cześć, Lusia! Słyszałem, że będziesz mieć braciszka! To wspaniale! – wykrzyknął na powitanie bóbr.
– Wiem! Będę mogła się z nim bawić!
Na to Bolek uśmiechnął się i powiedział:
– Ja też myślałem, że jak przyjedzie z mamą ze szpitala, to będziemy razem budować wieże z klocków, biegać i zajadać rodzynki. Ale mój braciszek był tak strasznie mały! Na dodatek dużo spał, często płakał i nie umiał wcale mówić! Na początku bardzo się cieszyłem, że go mam, ale później było mi nieraz smutno, że rodzice nosili
go na rękach częściej niż mnie. Że dużo o nim rozmawiali i poświęcali mu więcej czasu. Często mama prosiła mnie, abym się ciszej bawił, bo mały Bobruś śpi. A ja myślałem, że to będzie inaczej! Myślałem, że od razu będzie taki, jak ja! Że będziemy razem chodzić do przedszkola, bawić się w chowanego. Ale Bobruś tylko spał i spal, i spał, a czasami jeszcze jadł i płakał… To wszystko sprawiło, że robiło mi się smutno. Miałem też mniej miejsca do zabawy, bo w pokoju stanęła kołyska Bobrusia. Wydawało mi się, że od teraz rodzice będą się już zajmować tylko Bobrusiem.
Pewnego dnia przyszła jednak do mnie mama i powiedziała, że widzi, że jestem smutny. „Czy coś się stało?”, zapytała. „Nic takiego” opowiedziałem. „Może smutno ci z powodu Bobrusia?” Nieśmiało kiwnąłem głową i wymamrotałem: „Mhm. Chciałem się z nim bawić, a on tylko śpi i śpi.” „Mój kochany Bolku – odrzekła mama. – Bobruś teraz jest jeszcze mały, jak wszystkie dzieci zaraz po urodzeniu. Takie maluchy potrzebują bardzo dużo spać.
Są jeszcze tak małe, że nie potrafią same niczego robić! Trzeba je karmić, przewijać, nosić na rękach, bo nie umieją ani jeść, ani chodzić. Dlatego rodzice muszą pomagać wtedy we wszystkim!” „Naprawdę?” – spytałem zdumiony.
„Oczywiście! – odparła mama. – Pamiętam, jak ciebie przywieźliśmy ze szpitala. Też byłeś taki mały, dużo spałeś i budziłeś się tylko na karmienie! Bardzo się cieszyliśmy, że się pojawiłeś! A kochaliśmy cię jeszcze zanim się pojawiłeś! I tak samo kochamy cię teraz, i tak samo cieszymy się, że z nami jesteś – jesteś dla nas bardzo ważny!” „Ja też was kocham – powiedziałem mamie. – I kocham też Bobrusia, ale czasami jest mi smutno, że nie mogę się z wami bawić”. Mama się roześmiała. „Nadal możesz się z nami bawić! Wiesz, wiele dzieci tak się czuje, kiedy w domu pojawia się małe dziecko. Czasem wydaje im się, że rodzice już ich nie kochają.
Czy tak jest naprawdę? – spytałem mamy. Kochamy Cię tak samo jak przedtem. Mamy tyle samo miłości dla ciebie i twojego braciszka. Mama dodała też: „Ostatnio nie spędzam z tobą tyle czasu, co kiedyś, ale to nie oznacza, że cię mniej kocham. To dlatego, że opieka nad małym dzieckiem zajmuje dużo czasu. Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że brakuje ci miłości i uwagi, wystarczy, ze przyjdziesz do mamy lub taty i powiesz o tym. Powiedz: „Potrzebuję Twojej uwagi”. „Wiesz – mówiła dalej mama. – niektóre dzieci myślą, że jedynym sposobem, by zwrócić na siebie uwagę,
są wygłupy albo głupie zachowanie, czy też udawanie, że jest się małym dzidziusiem, ale Ty nie musisz tego robić! Wystarczy, że nam powiesz, że potrzebujesz uwagi i miłości”.
Wtedy poczułem ogromny spokój i odetchnąłem z ulgą: „Uff…”.
Mama ze spokojem i uśmiechem mówiła dalej: „A jeśli chodzi o zabawę to teraz będzie nas więcej do zabawy, bo będzie jeszcze Bobruś! We czwórkę będzie nam weselej!” „Ale on tylko śpi! Jak ja mam się z nim bawić?” „Bobruś kiedyś urośnie i wtedy będziemy mogli robić różne rzeczy: układać puzzle, grać w gry i biegać po łące. A teraz
póki jest mały, możemy bawić się w zabawy dla małych dzieci! Na przykład ty najbardziej lubiłeś bawić się kolorową karuzelą, która wisiała nad twoim łóżeczkiem. Jak chcesz, możemy zrobić taką dla twojego braciszka.” „Bardzo
chętnie!” Wzięliśmy kolorowy papier i nożyczki i zrobiliśmy zabawkę dla małego Bobrusia. Wtedy pomyślałem sobie, że będę mógł go uczyć różnych zabaw. A jak dorośnie, to pokażę mu, jak się robi babki w piaskownicy i jak się jeździ na rowerku! Bardzo się ucieszyłem, że jestem starszym bratem. Mama jeszcze raz mi powiedziała, że nadal mnie bardzo kocha i będzie się ze mną bawić i przytulać mnie, a tata nadal będzie mi czytał bajki na dobranoc, a jak będę potrzebował ich uwagi to mam im o tym po prostu powiedzieć.
– Teraz już wszystko rozumiem! – wykrzyknęła Lusia. – Niepotrzebnie się martwiłam!
Wtedy do pokoju Lusi weszli rodzice i zapytali:
– Lusiu, jeszcze nie śpisz?
– Nie, ale już zasypiam – odparła Lusia radośnie. Rodzice przytulili ją, ucałowali ipowiedzieli:
– Dobranoc, kochanie, bardzo cię kochamy!