Niedźwiadek Feniks mieszkał wraz ze swoją mamą w grocie na obrzeżach ciemnego lasu tuż przy jeziorze pełnym ryb. Był małym misiem z wielkim poczuciem humoru i takim samymi chęciami do zabawy. Każdego ranka bawił się z mamą, łowił ryby, zbierał pyszny miód i uciekał przed pszczołami, które w ciągu dnia były jego najlepszymi przyjaciółmi, a przynajmniej tak mu się zdawało. Lubił skradać się do ich ula, podkradać miodek, a gdy one go zauważały natychmiast leciały za nim … i tak dzień w dzień.
Bardzo lubił spędzać tak czas, jednak było też coś, za czym Feniks nie przepadał, a wręcz nawet bardzo się tego bał – ciemność, w której jest całkiem sam. Często mówił mamie, że nie lubił zostawać sam w grocie, szczególnie gdy wychodziła na nocne polowania.
Mam zapewniała niedźwiadka, że robi to tylko wtedy, gdy on już zapada w sen i wraca nim się zbudzi. Feniks choć wiedział o tym, to jednak nie przyznawał się mamie, że czasami budził się, gdy jej jeszcze nie było przy nim… I tak naprawdę jedynie blask płomieni ogniska pozwalał mu czuć się wtedy bezpiecznie.
Zapadał zmierzch. Feniks wtulił się głęboko w mamę, ale wiedział, że niedługo będzie musiał zostać sam, bo mama będzie musiała udać się na polowanie. Las, który w ciągu dnia był jego domem i miejscem zabaw, w nocy stawał się dla niego ciemną otchłanią, pełną dziwnych i przerażających, nieznanych mu odgłosów. Jedynie w jaskini czuł się bezpiecznie. Tam zawsze było ciepło i jasno od blasku ogniska, nawet wtedy kiedy mama musiała wyjść na nocne polowanie. Ukołysany spokojnym ciepłem ogniska zaczął śnić o zabawach ze swoimi przyjaciółmi – pszczółkami. W pewnym momencie sen zdawał się być niewyraźny – zanikał. Nagle silny powiew wiatru wyrwał niedźwiadka ze snu. Otworzył oczy, jednak nie mógł dostrzec wokół siebie nic prócz ostatnich iskierek tlących się w ognisku – przetarł je, pomyślał, że nie otworzył ich do końca. Bał się tak, że aż sierść jeżyła mu się na grzbiecie, serce waliło jak młotem, a łapki miał miękkie niczym z waty. Wiedział, że za chwilę nastanie zupełna ciemność, a on z nerwów nie będzie mógł poruszyć się, aby wyjść na zewnątrz. Bał się, wyobrażał sobie jak ciemność go pochłania… Popatrzył ku wyjściu jaskini, gdzie zauważył srebrzystą poświatę księżyca. Feniksowi wydawało się, że cieniste szpony pilnują wyjścia z jaskini. Przestraszony, łkający miś usłyszał cichutki, długi pisk i trzepot skrzydeł.
– Kto tu jest? – Zapytał zlękniony niedźwiadek. – Mamo, mamo, to ty?
– Nieeeeeee. To ja, stały bywalec tej groty.
– Kim jesteś?
– Nietoperz Toperek. Mieszkam tu dłużej niż ty i nie jednego zlęknionego niedźwiadka już widziałem. Jestem tu, żeby pomagać niedźwiadkom bojącym się ciemności.
– A Ty mnie widzisz? – zapytał Feniks.
– Oczywiście – powiedział Toperek. Nietoperze takie jak ja doskonale widzą w ciemności, nieco inaczej niż inne zwierzęta… Ale opowiem o tym później… Jestem tu, żeby pomagać takim niedźwiadkom jak ty, które boją się ciemności.
– A pomożesz też mi?- spytał niedźwiadek.
– Oczywiście, chodź razem ze mną! – odpowiedział z entuzjazmem Toperek.
– Ale jest tu zupełnie ciemno i nie dostrzegam żadnej drogi. Widzę jedynie światełko przy wyjściu z jaskini i boję się pilnujących wyjścia potworów. Strach przed tym wszystkim obezwładnia mnie – moje nóżki są jak z waty…
– Nie masz czego się bać, tak naprawdę to nie są żadne cieniste szpony, a jedynie psikus księżyca i twojej wyobraźni – odpowiedział nowy znajomy. – A na twoje nóżki coś poradzimy – odpowiedział nietoperz radośnie. – Zrobimy tak… – Toperek chwilę myślał i w końcu rzekł:
– Weź dwa głębokie wdechy, a jak już to zrobisz, powtarzaj sobie: „…moje nóżki stoją stabilnie i są silne!” – Feniks uczynił tak natychmiast i od razu poczuł, jak odzyskuje czucie w nogach. Mógł już stać na nich jak wcześniej, podczas zabawy z mamą i pszczółkami.
– Już jest lepiej! Stoję, spójrz! – wykrzyknął miś, Jednak po chwili ponownie skulił się, bo zorientował się, że niczego nie widzi, nie mógł dostrzec też Toperka – było zupełnie ciemno.
– Widzę, brawo! – odparł Toperek. – A teraz – w drogę!
– Ale przecież ja nic nie widzę w tej ciemności…
– I na to mam rozwiązanie. Już sprawdzone na innym niedźwiadku!
– Jakie to rozwiązanie?
Toperek podleciał na wprost misia, wtedy Feniks dostrzegł dwie małe kuleczki przed sobą. To były oczy Toperka. – Wyobraź sobie, że moje oczy to iskierki z ogniska i one rozświetlają tobie drogę. – powiedział. – Są jak światło latarki albo małej lampki. Te iskierki będą z tobą zawsze, gdy zrobi się ciemno. Nie będziesz musiał się już bać!
– Niedźwiadek poczuł, że strach go opuszcza. Wstał i podążał za iskierkami. Ciemność nie była już mu straszna! Gdy zbliżał się do wyjścia z jaskini dostrzegł, że cieniste szpony rozmywają się i… wcale nie były to szpony! Lecz cienie gałęzi drzew, które oświetla księżyc. Uśmiechnął się sam do siebie i cichutko powiedział: – Ach, ta moja wyobraźnia!
Już czuł się bezpiecznie! Znajdował się nad brzegiem jeziora, w tafli którego pięknie odbijał się księżyc. – Tu mogę poczekać na mamę – powiedział Feniks.
Nie czekał długo, niemal natychmiast po wyjściu z jaskini wyłoniła się postać wielkiej niedźwiedzicy. Miś uradowany szybko podbiegł do matki, zdążył się jeszcze odwrócić i zobaczył jak jego nowy przyjaciel Toperek odlatuje uśmiechnięty w stronę księżyca, a w swoich łapkach ma dwie szklane kuleczki.
Mama zaniepokojona chwyciła synka w niedźwiedzie ramiona i mocno przytuliła do siebie mówiąc:
– Niedźwiadku, co się stało…? Dlaczego nie śpisz w jaskini…? Co tu robisz?
– Czekałem na ciebie, mamusiu! Silny podmuch wiatru obudził mnie i zgasił ogień w palenisku. Było ciemno, aaa… ja boję… baaałłłłłemmm się ciemności – wyznał uśmiechnięty miś. – Ale! Mój nowy przyjaciel Toperek pomógł mi wyjść z ciemnej jaskini i powiedział mi, jak mogę pokonać w sobie lęk przed ciemnością! I popatrz! Te dwie szklane kuleczki odbijają nawet najmniejszy promień światła… Są jak latarka albo lampka… Teraz ciemność już mi nie straszna! Nie będę już się bał zostawać sam, gdy ty będziesz na polowaniu. Spojrzę na nie i będę spokojny! Już wiem, że czasami wyobraźnia płata nam figle i umieszcza w ciemnościach coś, czego wcale tam nie ma.
Mama niedźwiedź i syn niedźwiadek w dobrych humorach udali się do swojej jaskini, gdzie w blasku księżyca tuż u wejścia usnęli wtuleni w siebie.
KONIEC