bajkoterapia zdjęcie w tle

Ryś i królicza epidemia – bajka terapeutyczna

            Okres epidemii jest czasem, w którym wiele z nas, zarówno dorosłych, jak i dzieci odczuwa trudne emocje. U dzieci może pojawić się lęk lub niepewność. Dzieci słyszą rozmowy dorosłych albo zwyczajnie wyczuwają atmosferę, która pojawia się w domu w związku z obecną sytuacją. Same muszą się z nią skonfrontować choćby poprzez to, że nie chodzą do przedszkola, nie mogą bawić się na placu zabaw, wyjść na spacer czy spotkać się z rówieśnikami. Wszystkie te nagłe zmiany są trudne i mogą być przyczyną pojawienia się u dzieci niezrozumiałych dla nich samych stanów wewnętrznych. Rodzice zastanawiają się, jak rozmawiać ze swoimi pociechami o tym wszystkim, jak wytłumaczyć to, co dzieje się wokół nich. Jedną z propozycji do rozmowy czy też sposobów na oswojenie lęku i trudnych emocji może być opowiedzenie bajki terapeutycznej, która poruszy aspekty związane z epidemią koronawirusa. Zapraszam do zapoznania się z bajką pod tytułem „Ryś i królicza epidemia”.

Edyta i Kacper Pawluś

Ryś i królicza epidemia

            Ryś był wesołym chłopcem, który bardzo lubił budować z klocków zagrodę dla swoich zwierząt oraz bawić się na podwórku ze swoimi kuzynami. Mieszkał w domu z mamusią Judytą i tatusiem Cyprianem. Czasami przyjeżdżała do niego babcia Syrenka i wujek Lulek z ciocią Linką. Ryś uwielbiał majsterkować ze swoim wujaszkiem. Niektórzy mówili o nim, że ma wesoły pyszczek, bo ciągle chodził roześmiany, a jego policzki były zawsze rumiane. Pewnego słonecznego dnia Ryś budował w piaskownicy zamek. Nagle usłyszał, jak tata powiedział:

— Od jutra będę pracował w domu.

— Będziesz się ze mną bawić cały dzień?! — wykrzyknął z radości Ryś.

Rodzice spojrzeli na siebie, mieli dość smutne miny. Zupełnie tego nie rozumiał.

— Nie, od jutra dużo rzeczy się zmieni – wyjaśnił tata.

Ryś zaczął się zastanawiać, o co chodzi z tymi zmianami. Tata mówił dalej:

— Od jutra wszystkie dzieci muszą zostać w domu, nie pojadą do przedszkola ani do szkoły.

— Ale fajnie, będę miał się z kim bawić!

Tata kontynuował z nieciekawą miną:

— Rodzice będą pracować w domu przy komputerze, a dzieci nie pojadą do przedszkola ani do szkoły, ponieważ jest pandemia…

— Kto to jest pani Emia?

— Tata wyjaśniał: To nie pani Emia… tylko PANDEMIA. To taki stan, podczas którego bardzo dużo osób na raz jest chorych… Musimy teraz bardzo dbać o siebie, często myć ręce i nie spotykać się z innymi. Przez jakiś czas nie będziemy wychodzić z domu. Tylko ja czasami pojadę do sklepu po zakupy.

— Ale… dlaczego? — dopytywał Ryś.

— Po to, żeby nie zachorować. Musimy teraz zadbać o nas i o naszych najbliższych.

            Minął dzień i mały Ryś poszedł spać do swojego pokoiku, ale wciąż myślał o tej dziwnej i tajemniczej pandemii… Mama już skończyła czytać bajkę na dobranoc, a w głowie Ryśka nadal kłębiło się tysiące pytań… „Jak wygląda ta pandemia? Co to znaczy, że dużo osób choruje? Dlaczego oni nie mogą iść do lekarza? Czy tylko dzieci nie mogą iść do przedszkola? Czy ja też będę chory na pandemię? Czy zobaczę jeszcze mojego dziadka? Kiedy pójdę na plac zabaw i będę się bawić z moim kuzynami: Bobrusiem, Lusią i Larą? Kiedy zobaczę się z Tolkiem i Lolą?…” W pewnym momencie zaczął się zastanawiać, co będzie, jeśli tata albo mama będą chorzy?…

Ryś poczuł się dziwnie i niepewnie. Był nawet smutny, bo nie wiedział, co się dzieje. Mocno przytulił się do swojego Jeża Przytulanki. Nagle usłyszał cichutki głos. To był głos Jeża:

— Wyglądasz, jakby cię coś martwiło, Ryśku…

— Rodzice mówią, że jest pane…, panede…, pandemia! Ciągle o niej mówią! Czytają albo oglądają wiadomości w telewizji… Tata od jutra będzie pracować z domu, a dzieci nie będą chodzić do przedszkola i szkoły! Nie będziemy chodzić na plac zabaw, tylko będziemy siedzieć w domu! A jakby tego było mało, to nawet nie mogę zobaczyć się z moim dziadkiem… Nie wiem, co to będzie…

— Kiedyś w stadzie królików zdarzyło się podobnie! — powiedział Jeż Przytulanka. — Zresztą zawołam Królika Ząbka, to sam Ci wszystko opowie…

Jeż Przytulanka zniknął i po chwili pojawił się z Królikiem Ząbkiem.

— Cześć, Ryśku! Podobno macie pandemię? U nas też kiedyś była… — powiedział na przywitanie Królik.

— Tak! Słyszałem! Jeż Przytulanka mi powiedział.

Na to Królik Ząbek uśmiechnął się do Rysia i powiedział:

— To było trudne doświadczenie dla nas, zaatakował nas wirus i musieliśmy żyć z kwarantannie.

— Co to jest wirus? Nigdy takiego nie widziałem… — zapytał Ryś.

— Wirusy są bardzo malutkie, nawet nie widać ich gołym okiem. Wywołują różne choroby, na przykład grypę.

— Słyszałem, jak mama mówiła coś o koronawirusie. Na początku myślałam, że to jakiś nowy król… Ale nigdzie go nie mogłem zobaczyć, a to pewnie jest ten wirus, który wywołał pandemię… Mama mówiła, że panoszy się po całym świecie!

— Takie są właśnie wirusy… panoszą się wszędzie… — powiedział Ząbek. — Wirusy lubią miejsca, w których jest dużo ludzi, jak choćby szkoły, przedszkola, kościoły, galerie handlowe, autobusy i w dodatku bardzo łatwo się roznoszą… To tak jak latem, gdy dmuchniesz w przekwitnięty mlecz, to cały się rozsypuje i nasionka lecą z wiatrem…

— A ta kwa… kwana… kwarantanna, to co to takiego?

— Ryśku, kiedy jest epidemia, łatwo się zarazić, bo wirusy właśnie tak bez przeszkód mogą się przemieszczać. Jedyna rada, to pozostać wtedy w domu, nawet jeśli się jest zdrowym. To nieustanne siedzenie w domu nazywa się kwarantanną. Kiedy była epidemia w naszym króliczym stadzie, też musieliśmy siedzieć w klatkach, nie mogliśmy wychodzić na trawę ani bawić się z innymi królikami. Czas płynął nam wtedy bardzo wolno, czasami było smutno i nudno.

— Ojej… A długo to trwało?

— Czekaliśmy wszyscy, aż Królik Doktor wymyśli szczepionkę albo lekarstwo, które pokona wirusa.

— Moja mamusia też mi mówiła, że musimy czekać, bo jeszcze nie udało się wymyśleć lekarstwa na koronawirusa…

— Pamiętam, jak my czekaliśmy na szczepionkę, która pokona wirusa. Zanim to się stało, wszystkie króliki próbowały same się przed nim chronić. Każdy z nas miał wpływ na to, co działo się dookoła niego, i mógł zminimalizować ryzyko zarażenia.

— Ale… Ale przecież… — zdziwił się Rysiek. — przecież ja nie umiem wymyśleć szczepionki?!

— Wiem, że nie umiesz, ja też nie umiem, ani nie umie też Jeż Przytulanka. Ty możesz za to na co dzień dbać o swoje zdrowie.

— Jak mogę o nie dbać?

— Zdradzę ci sekret: wirusy boją się mydła, można je nim przeganiać! Należy często myć ręce: po zabawie, przed jedzeniem, po powrocie do domu, po skorzystaniu z toalety, po zabawie z innymi zwierzętami, po wydmuchaniu nosa, po kichaniu. Nasza królicza mama nauczyła nas wierszyka i zawsze, gdy myliśmy łapki, to go mówiliśmy. Jeśli chcesz mogę Cię go nauczyć.

— Chcę! Chcę!

— To powtarzaj razem ze mną:

Mydło rączki wnet umyje,
Nic się przed nim nie ukryje!
Czy to wirus, czy to brud
To dla niego żaden trud!

Na higienie dobrze zna się:
To przyjaciel nasz w tym czasie!
Dzięki niemu wirus zginie
I pandemia wnet przeminie!

— Tylko pamiętaj! Na wirusa działa mycie rąk, które trwa dwadzieścia sekund! To akurat tyle, ile mówi się ten wierszyk. Pamiętaj też, żeby nie oblizywać palców i nie wsadzać rąk do buzi! A jak będziesz kichał, to do zgiętego łokcia! — tłumaczył dalej Królik.

— Ząbku, boję się jeszcze tego, że będę się nudził w domu i że będzie mi smutno, jeśli nie będę widywał się z innymi dziećmi.

— Rozumiem cię… Ja też tęskniłem za moimi przyjaciółmi… A najbardziej brakowało mi hasania po łące z moim dziadkiem. Ale pamiętaj… Dla osób starszych wirusy są szczególnie groźne! Dlatego ja i moje rodzeństwo przez jakiś czas nie odwiedzaliśmy naszego dziadka Szufladka i babci Abci. Mogliśmy za to do nich dzwonić, więc przez telefon opowiadałem im, co dziś robiłem, i pytałem, co u nich słychać i czy są zdrowi. Nasi rodzice pytali ich zawsze, czy czegoś potrzebują. Czasami zanosili im świeże marchewki, żeby nie musieli wychodzić na łąkę.   

— Ja chyba też długo nie zobaczę swojego dziadka, ale dziś do niego zadzwonię!

— Doskonały pomysł, Ryśku!

— Co jeszcze robiliście, gdy siedzieliście w klatkach?

— Graliśmy w gry, śpiewaliśmy piosenki, malowaliśmy, tańczyliśmy i dużo rozmawialiśmy. Wtedy bardziej zżyłem się z moim bratem Królikiem Noskiem: wymyślaliśmy wspólne zabawy, śmieszne piosenki i rozmawialiśmy o króliczych marzeniach! Choć czasami się sprzeczaliśmy, to staliśmy się po tym czasie bliskimi przyjaciółmi.  

Słuchając tych opowieści, Ryś poczuł, jakby ktoś zdjął z niego jakiś ciężar, i zaczął napełniać go spokój.

— Uff… — odetchnął z ulga. — Teraz już więcej rozumiem! — powiedział, a po chwili jeszcze jedna myśl zaświtała mu w głowie. — Boję się już tylko tego, czy będę umiał rozpoznać tego koronawirusa, bo skoro on jest taki mały, to jak go poznam?

— Pomyślmy wspólnie… — zaproponował Królik.

—  Już wiem! — krzyknął Ryś. — Słyszałem, jak w radio mówił jeden pan, że ten wirus powoduje gorączkę, kaszel, a czasem bóle mięśni oraz że się trudniej oddycha.

— Tak to na pewno o nim mówił ten pan. Nasz króliczy wirus był bardzo podobny. Zarażone króliki nie mogły swobodnie oddychać, miały bardzo ciepłe futerka i kaszlały. 

— Niepotrzebnie się tyle martwiłem!

— Ryśku, możesz być spokojny, bo Twoi rodzice troszczą się o ciebie i o twoje zdrowie — powiedział Jeż Przytulanka.

Wtedy Ryś mocno przytulił swojego Jeża i powiedział:

— Dziękuję, że mi pomogłeś, i dziękuję też tobie, Króliku, że mi wszystko wyjaśniłeś!

Wtedy do pokoju Rysia weszła mama i zapytała:

— Ryśku, jeszcze nie śpisz?

Ryś spojrzał na mamę i wyciągnął do niej rączki. Mama wzięła go na ręce, a chłopiec przytulił się do mamy i przez chwilę siedział wtulony w jej ramiona.

— Mamusiu… Chyba już rozumiem, co to jest pandemia.

Mama uśmiechnęła się:

— Cieszę się, synku… To jest trudne dla nas wszystkich, musimy szczególnie dbać o siebie nawzajem.

— Wszystko rozumiem, mamo… Muszę częściej myć ręce i cierpliwie czekać w domu, aż ktoś wymyśli szczepionkę lub lekarstwo na tego wirusa.

— Dokładnie tak! — przytaknęła z uśmiechem mama i pocałowała synka w czoło.

— Mamo… pobawimy się jutro w chowanego w domu? — zapytał Ryś.

— Fantastyczny pomysł! — ucieszyła się mama.

— A zadzwonimy do dziadka?

— Oczywiście! — odpowiedziała.

Mama przytuliła swojego synka i powiedziała:

— Dobranoc, kochany Rysiu, ja i tata bardzo cię kochamy i będziemy dbać o zdrowie całej naszej rodziny!

Ilustracja Katarzyna Wetula